W 1839 roku dotarł tu Ludwik Zejszner: "[...] nie zastałem ani śladu wody, tylko niezmierną przestrzeń lejkowatą, zagłębioną, okrytą bryłami granitu znaczniejszych wymiarów, a w samém zagłębieniu płat śniegu, mocno poczerniały. Tu mógłby znaleźć poeta obraz zniszczenia w całém znaczeniu martwéj natury, gdzie ani śladu niéma żyjącego jestestwa, tylko zimne głazy. Takie widoki przyrody, chociaż przez się nieponętne, ze wszech miar są ciekawe; albowiem i najbujniejsza wyobraźnia nie może sobie wystawić nic okropniejszego, większego, nad tę piękności ujemne, że się tak wyrażę." (Podhale i północna pochyłość Tatrów czyli Tatry Polskie, Biblioteka Warszawska t. XXXV, Warszawa 1849).
Poeta znalazł się w osobie Franciszka H. Nowickiego (Zamarzły staw pod Zawratem):
"Skalny kocieł!.. dno jego lód ze śniegiem ścieli,
Czarne, łyse urwiska tego kotła ściany;
To Piekło zamrożone!.. pierzchły zeń szatany
I zamarzły skał rzędem dokoło gardzieli.
Szyba lodu odemnie otchłań stawu dzieli.
Czarny otwór we środku... tam lód roztajany —
Chciałem zajrzeć... zawracam blady, zadumany,
Śmierć tam na mnie spojrzała oczyma topieli.
Wzrok ucieka nad krańce tej natury zmarłej:
Tam, prosto z nieba biała zlatuje drożyna
Z obu stron ją opoki wąwozem zaparły.
Czy tą ścieżką śniegową wiatr-śmiałek się wspina
Na te skalne kolumny, co łuk nieba wsparły?
To Zawrat... nas powiedzie ta biała ścieżyna...".